Międzynarodowy Memoriał Łuczniczy im. Mieczysława Nowakowskiego rozegrany na torach łuczniczych „Marymontu” w Warszawie zgromadził blisko 120 startujących zawodników, wśród których była również trójka juniorów młodszych UKS „GROT” w składzie: Seweryn Gandor oraz bracia Mateusz i Szymon Porębscy. Z trudami rywalizacji najlepiej poradził sobie Mateusz Porębski, który w sposób bezdyskusyjny pozostawił w pokonanym polu resztę konkurencji i zdecydowanie wygrał całe zawody zagarniając praktycznie cały komplet nagród. Dokonał tego osiągając w rundzie FITA (WA) 1220 pkt., na co złożyły się kolejno: 299 pkt. (na odległości 70m.) + 306 pkt. (na odległości 60m.) + 286 pkt. (na odległości 50m.) + 329 pkt. (na odległości 30m.). Należy dodać, iż zawodnika z drugiego miejsca wyprzedził o ponad 40 pkt.
Nasi dwaj pozostali juniorzy młodsi nie poradzili sobie równie dobrze z trudami zawodów (upał, silne słońce i momentami porywisty wiatr), oraz niewyspaniem (pobudka celem wyjazdu na zawody to godz. 2-ga w nocy), i zajęli tym razem dalsze miejsca w końcowej klasyfikacji turnieju.
- Szymon Porębski ustrzelił kolejno: 230 pkt. (na odległości 70m.) + 278 pkt. (na odległości 60m.) + 255 pkt. (na odległości 50m.) + 306 pkt. (na odległości 30m.), co w sumie przełożyło się na 1069 pkt. dające mu ostatecznie 12 lokatę w klasyfikacji. Dodajmy w tym miejscu, że przed samym rozpoczęciem strzelań, awarii uległ celownik w jego łuku, w związku z czym przez całe zawody, mierzenie do tarczy odbywało się w jego przypadku na zasadzie: „z poprawką” + „na oko” + „trafię albo nie”.
- Seweryn Gandor uzbierał w sumie ulubioną przez siebie ilość 965 pkt., w skład czego weszły: 226 pkt. (na odległości 70m.) + 241 pkt. (na odległości 60m.) + 200 pkt. (na odległości 50m.) + 298 pkt. (na odległości 30m.), a udział w zawodach zakończył na 15 pozycji.
Na „Marymoncie” się strzela stąd:
I trzeba mierzyć do tamtąd:
Jak się uda trafić, to się wtedy wygląda tak:
A jak się trafia nie za bardzo, to tak:
Albo tak:
Mimo, że nie zawsze wychodzi, nie należy się poddawać:
Za to trzeba walczyć do końca, a wtedy momentami nie jest aż tak ponuro:
Bo na koniec wyczytują po nazwisku i mówią, żeby sobie tutaj stanąć:
A czasami nawet nie samotnie tylko z jakąś fajną dziewczyną i do tego dają jeszcze po parasolu:
Albo i inną fajną dziewczyną:
A jak się już dziewczyny znudzą, bo w końcu ile można gadać o parasolkach, to sobie można postać z kumplami:
I popatrzeć w lewo:
A jak się już trochę grzecznie postoi, to można dostać fajne zabawki:
Ciężkie jak jasny gwint, ledwo można unieść do góry:
Qrde balans! Tyle już tego tu nazbierałem, ale te dwie też by się przydały. Zrobiłbym z nich patyki do pieczenia kiełbasy na ognisku: